niedziela, 9 lutego 2014

EPILOG






"I wonder how we can survive this romance 
But in the end if I`m with you I`ll take chance.
Oh can`t you see it baby
You got my going crazy 

~Bryan Adams~




*Siedem miesięcy później*


-Gdzie on jest?-wrzeszczałam jak oszalała
-Mała spokojnie...zaraz tu będzie..-próbował tłumaczyć mi Zbyszek
-Jak dla mnie może w ogóle nie przyjeżdżać!AAAAAA...-krzyknęłam kiedy skurcze się wznowiły 
-Tylko mi tu nie urodź!-krzyknął spanikowany Bartman 
-STARAM SIĘ!!!-Odpowiedziałam łapiąc się za dość dużych rozdziałów brzuch 
-Oddychaj...wdech..wydech...-panikował 
-Wiem jak to się robi..-warknęłam w jego stronę 
-Okey, okey.-powiedział-już jesteśmy na miejscu!-powiedział i pomógł mi wysiąść z samochodu.
-AAAA!!-krzyknęłam, czym wystraszyłam Zbyszka jeszcze bardziej-Pomóż mi, a nie się gapisz.
-Ale jak?-zapytał zdezorientowany
-Po pielęgniarkę idź!! Einsteinie!-powiedziałam łapiąc się za brzuch-Gdzie ten cholerny dupek!-powiedziałam do siebie 
-Mam pielęgniarkę!-zawołał Zibi
-Świetnie..może mi pani pomóc, bo jak widać z jego strony się nie doczekam-kiwnęłam głową w stronę Zbyszka, który był blady jak ściana -Tylko mi tu nie zemdlej!-powiedziałam-jeszcze tego by mi tu brakowało 
-Staram się!-wybełkotał 
-Zabieramy panią od razu na salę porodową-powiedziała pielęgniarka 
-Idziesz ze mną!-złapałam Zbyszka za rękę 
-Ale jak to?-pisnął 
-Nie będę tam sama!-powiedziałam dalej go ciągnąc-Jeszcze mi Aśka za to podziękuje..A właśnie gdzie jest Asia?-zapytałam 
-Już tutaj jedzie!-odpowiedział szybko 
-Zabije go!-krzyczałam jak tylko skurcze zyskały na mocy.-Urwę mu jaja! Nie zrobi już żadnego dziecka!!!-kontynuowałam 
-Spokojnie. Proszę oddychać.-powiedziała pielęgniarka 

Po kilkunastu minutach męczarni leżałam już na porodówce, a koło mnie stał Zbyszek z niewyraźną miną.
Skurcze przybierały na sile, Michała nie było, Asi nie było. Został mi tylko Zbyszek, który lada chwila zemdleje. 
-Gdzie jest ten cholerny dzieciorób?-krzyczałam-Niech to się już skończy!
-Proszę się odprężyć.-powiedział lekarz 
-Nie, nie ja dziękuje, ja rezygnuje! Proszę zamówić taksówkę!-zawołałam, próbując wstać.
-Spokojnie!-powiedział lekarz-Niech pani słucha moich rad, a obiecuje, że będzie lepiej.Proszę mi zaufać.-powiedział spokojnie. Postanowiłam zastosować się do jego rad...pomogło 
Niespodziewanie do sali wpadł zdyszany Michała, a jak torpeda wyleciał z sali Zbyszek. Biedaczysko, dla niego to chyba za dużo. 
-Już jestem kochanie!-podbiegł do mnie łapiąc mnie za rękę.
-Dłużej się nie dało jechać?? Coś ty tam rob...-Przerwałam, bo ból był nie do zniesienia
-Spokojnie kochanie jestem przy tobie..wszystko będzie dobrze...-powiedział i zrobił się blady jak ściana.
-No chyba mi tego nie zrobisz?-zapytałam. Spojrzał na mnie zdezorientowany -Posłuchaj!-przyciągnęłam go za koszulkę do siebie-Zrobiłeś mi dziecko!!! To teraz masz być przy porodzie rozumiemy się? Nie zemdlejesz!-Powiedziałam puszczając go.

Spędziliśmy na porodówce jeszcze sporo czasu, aż w końcu przyszedł ten upragniony czas...kiedy mogłam wziąć moją kochaną kruszynkę na ręce.
-Jest taka malutka..-szepnął
-Jest piękna..-dodałam 
-Jest nasza..-powiedział i objął mnie ramieniem-A mamusia była dzielna..-pocałował mnie w czoło 
-Jak jej damy na imię?-zapytałam 
-Michalina?-powiedział uśmiechając się 
-Ślicznie...-szepnęłam, a po moim policzku poleciały łzy szczęścia 
-Michał, Alicja i Michalina Kubiak..cudownie...Kocham Cię...
-Ja też Cię Kocham...


~~~*~~~
No i mamy koniec...Tak ciężko jest się pożegnać z opowiadaniem, które się kocha...podczas którego pisania było tyle śmiechu :) i łez czasami. Wszystkie wzloty i upadki zachowam głęboko w serduchu..
Chciałam wam bardzo podziękować, że przez ten cały czas byłyście ze mną, że mnie wspierałyście i dawałyście powody dla których pisałam to opowiadanie. Dziękuje wam wszystkim razem i osobno.
Mam nadzieję, że nie stracimy kontaktu.. :D Bardzo was polubiłam i mam nadzieję, że wy mnie też.
Mam do was prośbę. Każdy kto czytał to opowiadanie proszony jest o komentarz. Te anonimowe osoby jeśli jakieś są też. Chcę zobaczyć ile was tutaj ze mną było :) Kocham was wszystkich i jeszcze raz dziękuję :D Miejmy nadzieję, że do zobaczenia :D :** 

Ysia 


poniedziałek, 3 lutego 2014

Trzydzieści cztery- Zachowujecie się jak dzieci!





"W strugach deszczu rozpływam się,
Usta drżą i czuje lęk,
Po mej twarzy wolno tak
Toczy się kolejna łza.
W strugach deszczu moknie też,
Fotografia ta w dłoni mej.
Wszystko to co, co zostało mi z tamtych chwil,
Te wspomnienia kręcą się tu jak
Jadowity wąż kąsić chcą znów..."




Nie zdążyłam nic powiedzieć, a swoje trzy grosze wtrąciła Asia
-No to ja was zostawię!-powiedziała i sobie poszła. Miałam ochotę krzyczeć zostań, nie zostawiaj  mnie samej, ale w tamtym momencie nie mogłam wydusić słowa.
Staliśmy tak kilka minut, aż w końcu Michał zaczął swój monolog.
-Ja..ja chciałem cię przeprosić...-powiedział, a ja dalej milczałam-zachowałem się jak ostatni kretyn. Nie będę mówił, że jestem niewinny, bo tak nie jest. Chcę, żebyś wiedziała jedno..Kocham Cię i nigdy nie przestanę(na zawsze w moim sercu tylko ty kochanie). Spieprzyłem sprawę....ale może uda nam się cokolwiek naprawić? Choćby w małym stopniu...proszę wróć do mnie...ja nie umiem bez ciebie żyć..-Powiedział chwytając mnie za ręce, które od razu zabrałam
Miałam mętlik w głowie. Milczałam chwilę, aż w końcu zaczęłam mówić, to co ślina mi na język przyniosła.
-Wiesz co ci powiem?-zapytałam, lecz nie czekałam na odpowiedź tylko kontynuowałam.-Kiedy cię zobaczyłam teraz przed moim domem, miałam do ciebie wielki żal, za to co mi zrobiłeś.
Byłam wściekła. Miałam cię po prostu dość, choć dopiero przyjechałeś.-powiedziałam.Przerwałam na chwilę, a w moich oczach pojawiły się łzy, które towarzyszyły mi już do końca-Z drugiej strony stęskniłam się za tobą, miałam ochotę wpaść ci w ramiona i tak po prostu pocałować....-otarłam kilka łez-Ale teraz wiem, że już wszystko skończone, chęć przytulenia i pocałowania cię, tak po prostu sobie odeszła....i zostały tylko te negatywne wspomnienia i emocje...-powiedziałam, a po moim policzku mimowolnie płynęło już dużo łez, ale nie poddawałam się i mówiłam dalej-Jesteś skończonym sukinsynem! Egoistą i lalusiem, który po za czubkiem swojego nosa nie widzi nic, kompletnie nic. Dlatego sorry, ale z tego nic nie będzie i nie masz po co tutaj więcej przychodzić, a teraz sorry ale jest mi niedobrze...-powiedziałam kiedy znów zaczęło mnie mdlić.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojego domu, kiedy tylko przekroczyłam jego próg, poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i zsunęłam się po ścianie na podłogę. Zaczęłam płakać, no bo co innego mi zostało? Teraz mam wrażenie, że to wszystko jest na moje własne życzenie. Gdybym się nie zakochała i przede wszystkim nie zgodziła na ten cholerny układ. Do niczego by nie doszło i nic by mnie z nim nie łączyło. Kto wie może miałabym chłopaka i była szczęśliwa i nie wylewałabym teraz tych wszystkich łez. Przecież w moim życiu i tak mi ich nie brakowało. Położyłam się na łóżku i wylewałam litry łez, kiedy do mojego pokoju wparowała Asia.
-Zachowujecie się jak dzieci!-krzyknęła, nic nie odpowiedziałam-Czy wyście wszyscy powariowali?!?-dodała-Co teraz zamierzasz zrobić?-zapytała
-Zajadać smutki nutellą!-powiedziałam i wyszłam do kuchni-zabrałam dwa słoiki i łyżkę. Usiadłam na kanapie i włączyłam jakąś denną komedię romantyczną
-Co innego mi zostało-mruknęłam do siebie
Zaraz do mnie dołączyła Asia i prawiła mi kazania. Na różne tematy. Poczynając od ciąży,Michała, po Marysię i to, że jak będę tyle jadła to będę gruba i wtedy nigdy sobie nikogo nie znajdę. W pewnym momencie zebrało mi się na płacz.
-Ej ja żartowałam..-powiedziała wystraszona Asia-Jesteś piękną kobietą, na pewno sobie kogoś znajdziesz, a Michałem się nie przejmuj!-powiedziała, a ja na samo wspomnienie o nim jeszcze bardziej się rozpłakałam-Okey rozumiem temat tego pana omijamy..-mruknęła pod nosem
Płakałam dobre dwie godziny, a Asia dzielnie mnie wspierała i pocieszała, w końcu zebrało mi się na żale do całego świata
-Ja to jestem chyba jakaś uszkodzona. Tylko moja gwarancja już chyba wygasła dobre kilka lat temu.-powiedziałam ciągając nosem.
-Nie prawda jesteś wspaniałą kobietą!-zaprzeczyła moja siostra
-Czasem mam wrażenie, że to ja wszystko psuje...no bo zobacz, gdybym nie przeniosła się do Rzeszowa nie poznała bym Michała i nie zgodziła się na ten pieprzony układ. Nie zakochała bym się i nie zaszła w ciąże. Mogła bym się spokojnie zająć pracą i wami! A zamiast tego leże na kanapie cała zapłakana, marnując twój czas i chusteczki.-powiedziałam i dodałam- A już niedługo przez mój mój brzuch nie będę się mieściła w drzwiach, ani żadnych ciuchach-burknęłam
-Ale spójrz na to z innej strony. Ten maluszek, który teraz rozwija się pod twoim serduszkiem, wynagrodzi ci te wszystkie cierpienia, jakie dotychczas wyrządził ci los-powiedziała uśmiechając się
-Masz rację, ale pozostawi też wspomnienie Michała...-westchnęłam
-Wy to jednak jesteście dziecinni...-trafnie zauważyła-Jedno drugie kocha, jedno bez drugiego nie umie żyć, jedno drugiego potrzebuje, ale i tak ze sobą nie będziecie!-powiedziała-bo uwaga jedno zachowuje się jak gówniarz i robi głupoty, a drugie myśli, że uciekając robi dobrze.-rozkręcała się-Dziewczyno on cię na prawdę kocha! Czy ty tego nie widzisz? On cały czas, przez te miesiące stawał na głowie, żeby cię odnaleźć! Jak myślisz gdyby cię nie kochał to by tu przyjeżdżał? Wy bez siebie długo nie pociągniecie!...A dziecko?
Jest ojcem, chyba ma prawo wiedzieć.Ja cię do niczego nie zmuszam, ale ja na twoim miejscu wsiadałabym w pociąg i czym prędzej jechała do tego Rzeszowa i starałabym się to wszystko naprawić. Jestem pewna, że Michał by cie nie odtrącił...-zakończyła swój monolog i wyszła z salonu zostawiając mnie z natłokiem myśli.
Może ona ma racje? Osobie, która się kocha wybacza się wszystko, nawet rzeczy, których innym nie wybacza się do końca życia...




~~~*~~~
Godzinę później siedziałam w pociągu jadącym do Rzeszowa. Jednak te kazania przyniosły jakiś skutek. Wszystko sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że Asia ma racę. Michał to debil, ale za to mój. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno....
Trzy i pół godziny później stałam pod drzwiami rzeszowskiego mieszkania i wahałam się...czy pukać...czy nie...Skoro już tutaj przyjechałam to się nie wycofam. Nacisnęłam dzwonek trzy razy, tak jak zawsze to robiłam i czekałam....po chwili w drzwiach ujrzałam Michała...nie wiedział co ma powiedzieć z jego oczu dało się wyczytać: niedowierzanie, radość, ale też i strach.
-Jesteś dupkiem!-powiedziałam najnormalniej na świecie-Cholernym sukinsynem!......Ale nie umiem bez ciebie żyć...-dodałam
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował....
Miałam nadzieję, że wszystko wróci już na właściwe ścieżki...
Kiedy siedzieliśmy w salonie na kanapie postanowiłam powiedzieć mu o dziecku
-Michał...bo ja...bo ja jestem w ciąży....-powiedziałam i spuściłam wzrok.




~~~*~~~
Wszystko jest przeciwko mnie!!!! Najpierw brak internetu, przez który nie mogłam napisać rozdziału, a teraz ten cholerny bloger!!! Czy on się nade mną znęca czy co??? Ale tak czy inaczej przepraszam, że rozdział nie pokazał się w sobotę :C Epilog już powinien pojawić się w tą sobotę, ostatecznie w niedzielę.