Kolejne dni minęły mi w miarę spokojnie. Większość czasu spędziłam w swoim mieszkaniu.
Dowiedziałam się, że Maryśka jedzie ze mną do Spały.
Nie no przynajmniej będę miała do kogo japę otworzyć.
Siatkarzy unikałam jak ognia wcale nie było trudno.
Nic a nic.
Niedługo wyjeżdżamy do Spały trzeba się przygotować więc zabieram Maryśkę na zakupy.
Humor mi się poprawił i to nawet tak, że wczoraj na pobudkę zafundowałam jej kubek zimnej wody.
Wiem wiem wredna jestem. Taka ma natura jam ruda jak wiewióra.
Aaaa...prawie bym zapomniała rozmawiałam z Mysią w sprawie pana Z i ja super wszystkowiedząca miałam racje.
Nasza na maksa uparta pani " Ja się nigdy nie zakocham " buja się w siatkarzu, który równie mocno jak jego przyjaciel działa mi na nerwy.
Ale to szczegół. . .nie to nie jest szczegół !!!
On mi chce zabrać przyjaciółkę!
Nie no panikuje. Młoda spokój, opanowanie. Wdech...wydech...wdech...wydech.
No to co zbieramy Myśke i spadamy na zakupy.
Pominę opowiadanie jak to fajnie było na zakupach...bo wcale tak nie było.
Mam takie zajebiste szczęście, że aż z tej radości sagan mi rozsadza.
Już wam opowiadam dlaczego.
Otóż to było tak:
poszłyśmy z Mysią na zakupy ale to już wiemy.
Chodziłyśmy po sklepach-wiadomo
Spotkałyśmy siatkarzy-można było się domyślić
Ale tego, że oberwę drzwiami centralnie w łeb- ZA CHUJA PANA BYM SIĘ NIE SPODZIEWAŁA
I to jeszcze od kogo???
Od... proszę państwa najwspanialszego pod słońcem siatkarza (czujecie tę ironię) Michała Kubiaka.
Tera to ma przejebane na całej linii. Gwarantuje mu to.
Żeby jeszcze spróbował przeprosić to może bym mu troszeczkę ale tylko troszeczkę wybaczyła tego ogromnego siniaka na czole ale nie bo proszę państwa stwierdził, że... UWAGA... należało mi się.
No oczywiście ja kobieta, która nie pozwala się dotykać mężczyznom a w szczególności nie pozwala się bić oddałam mu.
A więc po naszych zakupach ja mam pamiątkę na czole a on... będzie się musiał długo o dzieci starać.
To by było tyle z naszego wypadu na zakupy. Po którym została mi wyżej wymieniona pamiątka i postanowienie kolejne przez tego pajaca.
A brzmi ono tak :
Zero kontaktów jakichkolwiek z Michałek Kubiakiem.
To byłby koniec mojej przygody ze szczęściem.
Teraz leżę z zimnym kompresem za łepetynie i czekam na cud...żarcik czekam na Myśkę, która ma mi przynieść tabletki przeciwbólowe.
-Jak głowa?
-Ciszej...
-Ojojoj nie za dobrze to ja ci nie będę przeszkadzała.
-taaa...
Minęło dokładnie 7 dni. Tak też jestem w szoku, że umiem liczyć do siedmiu.
A jednak cuda się zdarzają. Michał nadal mnie nie przeprosił jednym słowem olał mnie.
Nie wiem dlaczego ale jakoś tak dziwnie mi się robi kiedy pomyślę, że nawet głupiego przepraszam nie powiedział. Ale nie zamulamy nie zamulamy bo właśnie jedziemy do Spały!!!
Żebyście tylko nie pomyśleli, że się z tego powodu cieszę wręcz przeciwnie.
A szczerze mówiąc to boje się. . . tylko jeszcze nie wiem czego...
~~~*~~~
Jednym słowem jest do dupy.
Weny nie ma, głowa mnie boli, mam katar i kaszle
Nie ma co. Żyć nie umierać a do tego przeraża mnie liczba wyświetleń poprzedniego rozdziału
jest dokładnie 2 komentarze w tym jeden mój i 22 wyświetlenia
Myślę nad zawieszeniem bloga :c
Jeszcze raz zadaje to samo pytanie chcecie jakieś piosenki podczas czytania?
Tylko ostrzegam ja słucha tylko reggae :D
A i jeszcze jedno CZYTASZ=KOMENTUJESZ wiecie jeśli nie chcecie się ujawniać, że czytacie to jest coś takiego jak dodaj komentarz anonimowo
Jeżeli to czytasz to zostaw po sobie choćby buźkę
Nie macie pojęcia jak to motywuje i daje kopa do dalszego pisania
Pozdrawiam :* Mania