niedziela, 9 lutego 2014

EPILOG






"I wonder how we can survive this romance 
But in the end if I`m with you I`ll take chance.
Oh can`t you see it baby
You got my going crazy 

~Bryan Adams~




*Siedem miesięcy później*


-Gdzie on jest?-wrzeszczałam jak oszalała
-Mała spokojnie...zaraz tu będzie..-próbował tłumaczyć mi Zbyszek
-Jak dla mnie może w ogóle nie przyjeżdżać!AAAAAA...-krzyknęłam kiedy skurcze się wznowiły 
-Tylko mi tu nie urodź!-krzyknął spanikowany Bartman 
-STARAM SIĘ!!!-Odpowiedziałam łapiąc się za dość dużych rozdziałów brzuch 
-Oddychaj...wdech..wydech...-panikował 
-Wiem jak to się robi..-warknęłam w jego stronę 
-Okey, okey.-powiedział-już jesteśmy na miejscu!-powiedział i pomógł mi wysiąść z samochodu.
-AAAA!!-krzyknęłam, czym wystraszyłam Zbyszka jeszcze bardziej-Pomóż mi, a nie się gapisz.
-Ale jak?-zapytał zdezorientowany
-Po pielęgniarkę idź!! Einsteinie!-powiedziałam łapiąc się za brzuch-Gdzie ten cholerny dupek!-powiedziałam do siebie 
-Mam pielęgniarkę!-zawołał Zibi
-Świetnie..może mi pani pomóc, bo jak widać z jego strony się nie doczekam-kiwnęłam głową w stronę Zbyszka, który był blady jak ściana -Tylko mi tu nie zemdlej!-powiedziałam-jeszcze tego by mi tu brakowało 
-Staram się!-wybełkotał 
-Zabieramy panią od razu na salę porodową-powiedziała pielęgniarka 
-Idziesz ze mną!-złapałam Zbyszka za rękę 
-Ale jak to?-pisnął 
-Nie będę tam sama!-powiedziałam dalej go ciągnąc-Jeszcze mi Aśka za to podziękuje..A właśnie gdzie jest Asia?-zapytałam 
-Już tutaj jedzie!-odpowiedział szybko 
-Zabije go!-krzyczałam jak tylko skurcze zyskały na mocy.-Urwę mu jaja! Nie zrobi już żadnego dziecka!!!-kontynuowałam 
-Spokojnie. Proszę oddychać.-powiedziała pielęgniarka 

Po kilkunastu minutach męczarni leżałam już na porodówce, a koło mnie stał Zbyszek z niewyraźną miną.
Skurcze przybierały na sile, Michała nie było, Asi nie było. Został mi tylko Zbyszek, który lada chwila zemdleje. 
-Gdzie jest ten cholerny dzieciorób?-krzyczałam-Niech to się już skończy!
-Proszę się odprężyć.-powiedział lekarz 
-Nie, nie ja dziękuje, ja rezygnuje! Proszę zamówić taksówkę!-zawołałam, próbując wstać.
-Spokojnie!-powiedział lekarz-Niech pani słucha moich rad, a obiecuje, że będzie lepiej.Proszę mi zaufać.-powiedział spokojnie. Postanowiłam zastosować się do jego rad...pomogło 
Niespodziewanie do sali wpadł zdyszany Michała, a jak torpeda wyleciał z sali Zbyszek. Biedaczysko, dla niego to chyba za dużo. 
-Już jestem kochanie!-podbiegł do mnie łapiąc mnie za rękę.
-Dłużej się nie dało jechać?? Coś ty tam rob...-Przerwałam, bo ból był nie do zniesienia
-Spokojnie kochanie jestem przy tobie..wszystko będzie dobrze...-powiedział i zrobił się blady jak ściana.
-No chyba mi tego nie zrobisz?-zapytałam. Spojrzał na mnie zdezorientowany -Posłuchaj!-przyciągnęłam go za koszulkę do siebie-Zrobiłeś mi dziecko!!! To teraz masz być przy porodzie rozumiemy się? Nie zemdlejesz!-Powiedziałam puszczając go.

Spędziliśmy na porodówce jeszcze sporo czasu, aż w końcu przyszedł ten upragniony czas...kiedy mogłam wziąć moją kochaną kruszynkę na ręce.
-Jest taka malutka..-szepnął
-Jest piękna..-dodałam 
-Jest nasza..-powiedział i objął mnie ramieniem-A mamusia była dzielna..-pocałował mnie w czoło 
-Jak jej damy na imię?-zapytałam 
-Michalina?-powiedział uśmiechając się 
-Ślicznie...-szepnęłam, a po moim policzku poleciały łzy szczęścia 
-Michał, Alicja i Michalina Kubiak..cudownie...Kocham Cię...
-Ja też Cię Kocham...


~~~*~~~
No i mamy koniec...Tak ciężko jest się pożegnać z opowiadaniem, które się kocha...podczas którego pisania było tyle śmiechu :) i łez czasami. Wszystkie wzloty i upadki zachowam głęboko w serduchu..
Chciałam wam bardzo podziękować, że przez ten cały czas byłyście ze mną, że mnie wspierałyście i dawałyście powody dla których pisałam to opowiadanie. Dziękuje wam wszystkim razem i osobno.
Mam nadzieję, że nie stracimy kontaktu.. :D Bardzo was polubiłam i mam nadzieję, że wy mnie też.
Mam do was prośbę. Każdy kto czytał to opowiadanie proszony jest o komentarz. Te anonimowe osoby jeśli jakieś są też. Chcę zobaczyć ile was tutaj ze mną było :) Kocham was wszystkich i jeszcze raz dziękuję :D Miejmy nadzieję, że do zobaczenia :D :** 

Ysia 


poniedziałek, 3 lutego 2014

Trzydzieści cztery- Zachowujecie się jak dzieci!





"W strugach deszczu rozpływam się,
Usta drżą i czuje lęk,
Po mej twarzy wolno tak
Toczy się kolejna łza.
W strugach deszczu moknie też,
Fotografia ta w dłoni mej.
Wszystko to co, co zostało mi z tamtych chwil,
Te wspomnienia kręcą się tu jak
Jadowity wąż kąsić chcą znów..."




Nie zdążyłam nic powiedzieć, a swoje trzy grosze wtrąciła Asia
-No to ja was zostawię!-powiedziała i sobie poszła. Miałam ochotę krzyczeć zostań, nie zostawiaj  mnie samej, ale w tamtym momencie nie mogłam wydusić słowa.
Staliśmy tak kilka minut, aż w końcu Michał zaczął swój monolog.
-Ja..ja chciałem cię przeprosić...-powiedział, a ja dalej milczałam-zachowałem się jak ostatni kretyn. Nie będę mówił, że jestem niewinny, bo tak nie jest. Chcę, żebyś wiedziała jedno..Kocham Cię i nigdy nie przestanę(na zawsze w moim sercu tylko ty kochanie). Spieprzyłem sprawę....ale może uda nam się cokolwiek naprawić? Choćby w małym stopniu...proszę wróć do mnie...ja nie umiem bez ciebie żyć..-Powiedział chwytając mnie za ręce, które od razu zabrałam
Miałam mętlik w głowie. Milczałam chwilę, aż w końcu zaczęłam mówić, to co ślina mi na język przyniosła.
-Wiesz co ci powiem?-zapytałam, lecz nie czekałam na odpowiedź tylko kontynuowałam.-Kiedy cię zobaczyłam teraz przed moim domem, miałam do ciebie wielki żal, za to co mi zrobiłeś.
Byłam wściekła. Miałam cię po prostu dość, choć dopiero przyjechałeś.-powiedziałam.Przerwałam na chwilę, a w moich oczach pojawiły się łzy, które towarzyszyły mi już do końca-Z drugiej strony stęskniłam się za tobą, miałam ochotę wpaść ci w ramiona i tak po prostu pocałować....-otarłam kilka łez-Ale teraz wiem, że już wszystko skończone, chęć przytulenia i pocałowania cię, tak po prostu sobie odeszła....i zostały tylko te negatywne wspomnienia i emocje...-powiedziałam, a po moim policzku mimowolnie płynęło już dużo łez, ale nie poddawałam się i mówiłam dalej-Jesteś skończonym sukinsynem! Egoistą i lalusiem, który po za czubkiem swojego nosa nie widzi nic, kompletnie nic. Dlatego sorry, ale z tego nic nie będzie i nie masz po co tutaj więcej przychodzić, a teraz sorry ale jest mi niedobrze...-powiedziałam kiedy znów zaczęło mnie mdlić.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojego domu, kiedy tylko przekroczyłam jego próg, poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i zsunęłam się po ścianie na podłogę. Zaczęłam płakać, no bo co innego mi zostało? Teraz mam wrażenie, że to wszystko jest na moje własne życzenie. Gdybym się nie zakochała i przede wszystkim nie zgodziła na ten cholerny układ. Do niczego by nie doszło i nic by mnie z nim nie łączyło. Kto wie może miałabym chłopaka i była szczęśliwa i nie wylewałabym teraz tych wszystkich łez. Przecież w moim życiu i tak mi ich nie brakowało. Położyłam się na łóżku i wylewałam litry łez, kiedy do mojego pokoju wparowała Asia.
-Zachowujecie się jak dzieci!-krzyknęła, nic nie odpowiedziałam-Czy wyście wszyscy powariowali?!?-dodała-Co teraz zamierzasz zrobić?-zapytała
-Zajadać smutki nutellą!-powiedziałam i wyszłam do kuchni-zabrałam dwa słoiki i łyżkę. Usiadłam na kanapie i włączyłam jakąś denną komedię romantyczną
-Co innego mi zostało-mruknęłam do siebie
Zaraz do mnie dołączyła Asia i prawiła mi kazania. Na różne tematy. Poczynając od ciąży,Michała, po Marysię i to, że jak będę tyle jadła to będę gruba i wtedy nigdy sobie nikogo nie znajdę. W pewnym momencie zebrało mi się na płacz.
-Ej ja żartowałam..-powiedziała wystraszona Asia-Jesteś piękną kobietą, na pewno sobie kogoś znajdziesz, a Michałem się nie przejmuj!-powiedziała, a ja na samo wspomnienie o nim jeszcze bardziej się rozpłakałam-Okey rozumiem temat tego pana omijamy..-mruknęła pod nosem
Płakałam dobre dwie godziny, a Asia dzielnie mnie wspierała i pocieszała, w końcu zebrało mi się na żale do całego świata
-Ja to jestem chyba jakaś uszkodzona. Tylko moja gwarancja już chyba wygasła dobre kilka lat temu.-powiedziałam ciągając nosem.
-Nie prawda jesteś wspaniałą kobietą!-zaprzeczyła moja siostra
-Czasem mam wrażenie, że to ja wszystko psuje...no bo zobacz, gdybym nie przeniosła się do Rzeszowa nie poznała bym Michała i nie zgodziła się na ten pieprzony układ. Nie zakochała bym się i nie zaszła w ciąże. Mogła bym się spokojnie zająć pracą i wami! A zamiast tego leże na kanapie cała zapłakana, marnując twój czas i chusteczki.-powiedziałam i dodałam- A już niedługo przez mój mój brzuch nie będę się mieściła w drzwiach, ani żadnych ciuchach-burknęłam
-Ale spójrz na to z innej strony. Ten maluszek, który teraz rozwija się pod twoim serduszkiem, wynagrodzi ci te wszystkie cierpienia, jakie dotychczas wyrządził ci los-powiedziała uśmiechając się
-Masz rację, ale pozostawi też wspomnienie Michała...-westchnęłam
-Wy to jednak jesteście dziecinni...-trafnie zauważyła-Jedno drugie kocha, jedno bez drugiego nie umie żyć, jedno drugiego potrzebuje, ale i tak ze sobą nie będziecie!-powiedziała-bo uwaga jedno zachowuje się jak gówniarz i robi głupoty, a drugie myśli, że uciekając robi dobrze.-rozkręcała się-Dziewczyno on cię na prawdę kocha! Czy ty tego nie widzisz? On cały czas, przez te miesiące stawał na głowie, żeby cię odnaleźć! Jak myślisz gdyby cię nie kochał to by tu przyjeżdżał? Wy bez siebie długo nie pociągniecie!...A dziecko?
Jest ojcem, chyba ma prawo wiedzieć.Ja cię do niczego nie zmuszam, ale ja na twoim miejscu wsiadałabym w pociąg i czym prędzej jechała do tego Rzeszowa i starałabym się to wszystko naprawić. Jestem pewna, że Michał by cie nie odtrącił...-zakończyła swój monolog i wyszła z salonu zostawiając mnie z natłokiem myśli.
Może ona ma racje? Osobie, która się kocha wybacza się wszystko, nawet rzeczy, których innym nie wybacza się do końca życia...




~~~*~~~
Godzinę później siedziałam w pociągu jadącym do Rzeszowa. Jednak te kazania przyniosły jakiś skutek. Wszystko sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że Asia ma racę. Michał to debil, ale za to mój. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno....
Trzy i pół godziny później stałam pod drzwiami rzeszowskiego mieszkania i wahałam się...czy pukać...czy nie...Skoro już tutaj przyjechałam to się nie wycofam. Nacisnęłam dzwonek trzy razy, tak jak zawsze to robiłam i czekałam....po chwili w drzwiach ujrzałam Michała...nie wiedział co ma powiedzieć z jego oczu dało się wyczytać: niedowierzanie, radość, ale też i strach.
-Jesteś dupkiem!-powiedziałam najnormalniej na świecie-Cholernym sukinsynem!......Ale nie umiem bez ciebie żyć...-dodałam
Nic nie odpowiedział tylko mnie pocałował....
Miałam nadzieję, że wszystko wróci już na właściwe ścieżki...
Kiedy siedzieliśmy w salonie na kanapie postanowiłam powiedzieć mu o dziecku
-Michał...bo ja...bo ja jestem w ciąży....-powiedziałam i spuściłam wzrok.




~~~*~~~
Wszystko jest przeciwko mnie!!!! Najpierw brak internetu, przez który nie mogłam napisać rozdziału, a teraz ten cholerny bloger!!! Czy on się nade mną znęca czy co??? Ale tak czy inaczej przepraszam, że rozdział nie pokazał się w sobotę :C Epilog już powinien pojawić się w tą sobotę, ostatecznie w niedzielę.




sobota, 25 stycznia 2014

Trzydzieści trzy- Dla nutelli jestem gotowa na wszystko.




"...W końcu pojmiesz, że choć to nie to samo,
Walczymy w jednej wojnie, a więc stanowimy całość.
Niech świat podpalą, niech spłonie od jednej iskry,
Nadchodzi koniec, za moment będzie po wszystkim."








-Musisz jechać?-zapytałam, kiedy Zbyszek zakładał kurtkę 
-No właśnie musisz?-dołączyła do mnie Asia, która też nie była zadowolona z tego faktu.
-Bardzo bym chciał zostać, ale niestety, mam treningi!-powiedział
-No dobra, ale musisz niedługo nas znów odwiedzić!-powiedziałam przytulając go na pożegnanie
-No właśnie!-poparła mnie Asia. Postanowiłam zostawić ich samych, żeby się pożegnali.
-No to cześć.-powiedziałam i puściłam im oczko, na co się zaśmiali
Udałam się na górę do swojego pokoju, ale długo tam nie nasiedziałam, gdyż musiałam śmigać do łazienki!
Tak znów te wymioty! To chyba najgorszy okres ciąży, no może nie najgorszy. Najgorszym jest poród tak mi się wydaje..Nie wiem dokładnie nie miałam okazji tego doświadczyć, aż do teraz.
Ciekawe jak teraz będzie wyglądać moje życie. Dojdą obowiązki związane z dzieckiem. Nie wiem czy dam sobie radę sama z tym wszystkim, bo na pomoc ojca dziecka to raczej liczyć nie mogę...
Jestem na niego cholernie zła! Za to wszystko! Mam ochotę go zabić, wykastrować! Cokolwiek, aby już nikogo nie skrzywdził, nie zranił, nie wykorzystał i nie zostawił! Jednak wiem, że jak to zrobię to będę cholernie żałowała, bo go kocham...i nigdy nie przestałam. Czasem mam wielką ochotę się do niego przytulić, porozmawiać, po prostu wiedzieć, że jest blisko ii nigdy mnie nie zostawi, nie skrzywdzi! Ale tak niestety być nie może...Ja tu, on tam. Tak jest dobrze! Nie chce, przeszkadzać w rozwoju jego kariery. Tylko bym mu zawadzała i przeszkadzała. Tak...tak jest zdecydowanie lepiej...dla niego.
Moje rozmyślenia przerwała siostra, która wparowała do mojego pokoju.
-Myślałaś o nim..-bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Tak...i nie umiem przestać..-westchnęłam, a moje oczy zaszły łzami
-Ej mała nie płacz!-powiedziała mocno mnie przytulając
-Łatwo ci powiedzieć. Ty nigdy nie byłaś w takiej sytuacji.-powiedziałam.Po moim policzku poleciały pojedyncze łzy
-Masz rację nie byłam, ale to nie znaczy, że Cię nie rozumiem.-powiedziała spokojnie głaszcząc mnie po głowie jak małą dziewczynkę.
-Przeprasza...-szepnęłam, ale tak, żeby usłyszała
-Nie masz za co!-powiedziała radośnie
-To chyba te hormony-powiedziałam odsuwając się od niej-Mam ochotę na naleśniki z nutellą.-dodałam po chwili.
-No to musimy iść  na zakupy!-powiedział wstając
-Dla nutelli jestem gotowa na wszystko.-powiedziałam lekko się uśmiechając
-Tylko ciepło się ubierz!-nakazała i wyszła
Przebrałam się (oczywiście buty bez obcasów. Ja chce jeszcze pożyć) I zeszłam na dół gdzie czekała już na mnie gotowa( bez butów)  Asia.
-Możemy iść.-powiedziałam otwierając drzwi.
-Okey tylko uważaj bo ślisko! Całe szczęście, że mamy blisko biedronkę.-powiedziała Asia i się zaśmiałyśmy
-Takiego luksusu mogą nam pozazdrościć miliony.-zażartowałam i znów się zaśmiałyśmy
Nim się obejrzałyśmy byłyśmy pod biedronką. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Ale zignorowałam to.
Zrobiłyśmy zakupy i wracałyśmy do domu kiedy zobaczyłam JEGO.
Stał pod moim domem. Jak on mnie znalazł? Zbyszek mu powiedział?...nie to nie możliwe.
Zatrzymałam się.
-Coś się stało?-zapytała zatroskana siostra
-To...to on.-zdołałam wydukać
-Ale kto?-zapytała rozglądając się
-Michał...-powiedziałam cicho
-TEN Michał?- upewniła się, a ja jedynie pokiwałam głową. Kiedy go zobaczyłam wszystko wróciło. Te złe i dobre wspomnienia. Wszystkie uczucia: złość, radość, niedowierzanie, żal.
-Porozmawiaj z nim.-powiedziała Ala, wyrywając mnie z mojego własnego świata.
Miałam jej coś odpowiedzieć, ale podszedł do nas Michał.
-Alicja...możemy porozmawiać?-zapytał.




~~~*~~~

Jeszcze jeden i Epilog :c Ciężko będzie i się pożegnać z tym opowiadaniem :( Ale nic nie może wiecznie trwać :/
Czekam na waszą opinię.



sobota, 18 stycznia 2014

Trzydzieści dwa- Ale teraz kiedy mam możliwość... Nie odpuszczę tak łatwo.







"Ej chce przy tobie być,
W każdą noc i każdy dzień,
Jak anioł struż bronić Cię,
przed świata całym złem."

~BEDNAREK~





-O co chodzi?-zapytałam kiedy byliśmy już w moim pokoju.
-Zerwałem z Marysią...-powiedział, a mi raptownie zebrało się na wymioty i bez żadnego zbędnego słowa wybiegła do łazienki.-Alicja???-usłyszałam za sobą jeszcze słowa Bartmana 
W ostatnim momencie dopadłam kibelek. I siedziałam tam dobre 15 min. aż w końcu mi troszkę przeszło i mogłam wrócić do pokoju.
-Pieprzone mdłości.-powiedziałam kiedy weszłam do pokoju.-nie dają człowiekowi żyć....kontynuuj.-powiedziałam 
-Czy ty nie chcesz mi czegoś powiedzieć?-zmrużył oczy
-Nie ja jestem teraz ważna..-zgrabnie ominęłam temat-Co z tą Olszewską?-zapytałam 
-No więc tak jak mówiłem zerwałem z nią...po tym co zrobiła...-zaczął ale niestety znów musiałam do toalety 
-No nie znów...-powiedziałam i biegiem ruszyłam do łazienki tak jak kilkanaście minut wcześniej, kiedy wróciłam mogłam powiedzieć tylko jedno-Dobij mnie.-powiedziałam i padłam na łóżko twarzą w poduszkę, Zdołałam tylko machnąć ręką, żeby mówił dalej.
-Po tym jak mi powiedziała co zrobiła, nie mogłem z nią być. Ale nie to mnie martwi....No bo...Chodzi o twoją siostrę....Ja się chyba zakochałem...-wyznał nieśmiało-tylko ona ma męża...-dodał
-Bardfsf dobrede! To łaajdsne! Onok dłujsji ne wytfdjają -wybełkotałam przez poduszkę 
-Co??-zapytał Zibi nie bardzo wiedząc co powiedziałam 
-Bardzo dobrze! To łajdak! Oni długo nie wytrzymają!-powtórzyłam-Zresztą Asię stać na kogoś lepszego niż Jacek np. na ciebie.-powiedziałam przekręcając się na plecy.-Musisz tylko powalczyć...! tylko nie bierz przykładu z Kubiaka....-mruknęłam pod nosem tak, żeby nie usłyszał, ale stało się inaczej
-A co do Kubiaka...to źle z nim...załamał się chłop. Olewa treningi, cały wolny czas poświęca na szukanie cię...-powiedział, a ja poczułam stado motylków w brzuchu. Czyli jednak mnie szuka...nie poddał się..
-Tylko mu coś słabo idzie..-zironizowałam. To, że go kocham nie zmienia mojego bojowego nastawienia co do niego.
-Alicja zrozum to w końcu, że on Cię kocha!-podniósł głos, ale zaraz się uspokoił-Żebyś ty go widziała...to jedna wielka kupka nieszczęścia, która staje na głowie, żeby cie odnaleźć! I może nie za bardzo mu to wychodzi ale się stara...Nie możesz być taka nieczuła!-powiedział.
Milczałam, no bo co miałam powiedzieć....? Ja też go kocham, ale nie mogę się z nim spotkać! nie mogę ja po prostu nie chce cierpieć drugi raz. I mimo, że teraz cierpię, to wolę taki ból niż tamten.
-Wiesz co Bartman?-zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej
-No nie wiem!-odpowiedział
-Mam w dupie co się z nim dzieje!-powiedziałam-Nie obchodzi mnie co robi, czego nie robi, czy tęskni, czy kocha, czy ma jakąś dupę czy nie! Przestało mnie to interesować już dawno. I byłabym skończoną idiotką, jakbym mu wybaczyła. Czy ten człowiek nie rozumie, że ja nie rzucę mu się na szyję? I nie będę słuchała tych głupstw? To już koniec...-ostatnie słowa powiedziałam płacząc
-Kłamiesz...-stwierdził pewnie Atakujący.
Nic nie odpowiedziałam, wolałam wypłakać się w rękaw przyjaciele, niż niepotrzebnie strzępić sobie gardło. Siedzieliśmy tak kilkanaście minut, kiedy siatkarz się odezwał.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-zapytał ostrożnie
-Może tak, może nie...-odpowiedziałam obojętnie
-Alicja...-zaczął ale mu przerwałam, postanowiłam mieć to za sobą
-Jestem w ciąży...-powiedziałam szybko
Zamurowało go. Mogę się założyć, że spodziewał się wszystkiego ale nie tego. I nie z moich ust
-Z Michałem?...-zapytał
-Nie kurwa z jakimś pijakiem spod monopola!-krzyknęłam i wstałam z łóżka
-Przepraszam... głupie pytanie...-powiedział i mnie przytulił-powiesz mu?-Zapytał
-Nie wiem Zbysiu....nie wiem..-powiedziałam cicho wtulając się w Zbyszka


*perspektywa Michała*

Tak długo jej szukałem...i nie mogłem znaleźć...Ale teraz kiedy mam możliwość spotkania się z nią i porozmawiania. Nie odpuszczę tak łatwo. Choćbym musiał ją prosić na kolanach. To to zrobię. Ona warta jest każdej ceny. Nie wiem jak mogłem być taki głupi, żeby wypuścić taki skarb z rąk. Szukałem jej ponad dwa miesiące. Było ciężko czasami przeżywałem załamanie i miałem ochotę rzucić się pod samochód, albo pociąg, ale wiedziałem, że to nic nie da, a jedynie pogorszy sprawę. Dlatego postanowiłem się nie poddawać i z nadzieję, że kiedyś ją odnajdę szedłem dalej w życie. Jak to mówią nadzieja umiera ostatnia, tak też było tym razem. Kiedy już miałem zrezygnować, pewna papla powiedziała o kilka słów za dużo, a potem to już z górki....i to nie był Zbyszek, a Ignaczak. Takim oto sposobem jestem w drodze do Zakopanego. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Albo się uda, albo nie.....




~~~*~~~
Dodaje szybko przed meczem :D i liczę na szczerą opinię. Coraz bliżej zbliża się koniec ;c Przewiduje dwa rozdziały i epilog :D no to miłego czytania  Mam małe problemy z bloggerem i na drugim blogu się niestety dzisiaj rozdział nie ukarze ale jutro będzie na pewno :/ Wybaczcie ale to nie moja wina :(
Łapcie jeszcze Michała i Zbyszka

sobota, 11 stycznia 2014

Trzydzieści jeden- Zamierzasz powiedzieć mu o dziecku?






"Nawet nie myślałam, jak to się skończy.
Wczoraj wielka miłość, a dziś rozstanie.
Więc chodź nie jestem płaczliwa osobą,
Chyba z jedną łezkę uronię za tobą."






Dwa miesiące później

*perspektywa Alicji*
Stoję przed lustrem, dotykając swojego jeszcze płaskiego brzucha. Tak jestem w ciąży. Dowiedziałam się o tym miesiąc temu. Pierwsza reakcja szok i niedowierzanie, a potem...radość, że pod moim sercem rozwija się malutkie życie, które chcąc nie chcąc ma ojca palanta. Na szczęście nie próbował się ze mną skontaktować. Miałam nawet pewny żal za to. Bo w końcu coś do niego czuję, ale to uczucie powoli gaśnie, zaciera się. Moja mama jak dowiedziała się o dziecku skakała z radości, tata z resztą też. Od razu zapewnili mnie, że będą mi pomagać. Cieszyłam się, że mam takich wspaniałych rodziców. Moja siostra postanowiła zostać trochę dłużej, niestety albo stety Jacek musiał wrócić już do Anglii.Nie lubię go! Asie stać na kogoś lepszego!
Niespodziewanie do pokoju weszła moja siostra...
-Tęsknisz za nim...-powiedziała nie potrafiłam powiedzieć jej kłamstwa, więc nic nie odpowiedziałam,a ona kontynuowała-Alicja nie zachowuj się jak dziecko...przecież wiem, że ty go kochasz!-Podeszła do mnie i złapała mnie za ramiona-Wszyscy widzą, że jesteś smutna, przygaszona ty po prostu za nim tęsknisz i tego nie ukryjesz-potrząsnęła mną
-Tak masz racje...kocham go ale to nie zmienia faktu, że go nie chce widzieć na oczy! Dlaczego ja zawsze muszę przyciągnąć jakiś frajerów, którzy mnie krzywdzą???-zapytałam, a po moim policzku popłynęła łza
-Może powinnaś dać mu szanse?-zapytała spokojnie, przytulając mnie
-Nie on nie zasługuje na żadną szanse!-powiedziałam pewnie odsuwając się i ocierając łzy
-A zamierzasz powiedzieć mu o dziecku?-zapytała
-A co to ma do rzeczy?-zapytałam odwracając się w jej stronę
-A to, że jest jego ojcem i powinien wiedzieć?-Zapytała nic nie odpowiedziałam tylko prychnęłam
-A tak na marginesie to fajny ten twój przyjaciel...-powiedziała Asia
-Idź ty! A ty nie jesteś mężatką?-zmrużyłam oczy
-A weź ty mi nie przypominaj...coraz częściej się kłócimy, nie mamy dla siebie czasu...nie układa nam się...-powiedziała i zmarkotniała.
-No chyba nie myślisz nad...-zaczęłam ale mi przerwała
-Chyba nie będzie innego wyjścia...powiedziała ale jakoś nie wyczułam w jej głosie smutku-ja go już nie kocham...-dodała
-Teraz w twojej głowie zawrócił nieziemsko przystojny brunet o pięknych zielonych oczach!-powiedziałam z uśmiechem nic nie odpowiedziała tylko się zarumieniła- Siostra tyś się zakochała!-powiedziałam i podskoczyłam do góry
-Całkiem możliwe, ale już koniec tematu! Chodź do salonu na herbatę!powiedziała i pociągnęła mnie za rękę
-Asiu?zapytałam i zatrzymałam się na moment
-Tak?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Wiedz, że cokolwiek zrobisz zawszę będę po twojej stronie!-powiedziałam
-Wiem kochanie...wiem..-odpowiedziała i przytuliła mnie.

Uśmiechnięte zeszłyśmy na  dół do salonu gdzie urzędowali rodzice i Antoś.
-co robicie?-zapytałam siadając na kanapie
-Oglądamy telewizję!-odpowiedział wesoło moja mama
-O o...-mruknęłam i wybiegłam do łazienki, gdzie siedziałam dobre 30 minut jak się idzie domyśli wymiotowałam. Jak to stwierdził mój siostrzeniec miałam wymiotły. Pocieszne z niego dziecko. Ciekawe jakie będzie moje..na pewno najcudowniejsze pod słońcem..
Kiedy wyszłam z łazienki usłyszałam rozmowy dochodzące z salonu. Miałam złe przeczucia ale zniknęły kiedy tylko ujrzałam kogo do nas przywiało. A był to nie kto inny niż...Zbyszek
-Co ty tu robisz?-zapytałam lekko zaskoczona ale także i ucieszona
-Nie cieszysz się?-zapytał i zrobił smutną minkę
-No jasne, że się cieszę tylko jestem zaskoczona.-przytuliłam go
-No to fajnie. Postanowiłem odwiedzić moją przyjaciółkę.- Powiedział ale widziała, że coś się stało i nie zamierzałam się domyślać. Chciała, żeby mi o tym powiedział dlatego zapytałam
-Możemy porozmawiać?...


~~~*~~~


Przepraszam, że tak późno !!! Ale blogger mi szwankuje :/ A tu mamy taką niespodziankę! Alicja w ciąży! Kto się tego spodziewał ?? Czekam na szczerą opinię :D 

Do następnego Ysia :**



sobota, 4 stycznia 2014

Trzydzieści - Ty coś wiesz!





"Ja odliczam minuty i dni, 
A twoja twarz ciągle mi się śni,
A w głowie się pojawia tylko jedna myśl,
Dotrzeć do Ciebie, z Tobą już na zawsze być ..."
~EWR~




*perspektywa Michała*
Od kilku godzin układam przebieg rozmowy z Moniką. Uwzględniam wszystkie możliwe odpowiedzi, zachowania, a nawet rzucanie talerzami i rękoczyny...Nie mam pojęcie jak mam się zachować, żeby nie pogorszyć zaistniałej sytuacji. Monika zadzwoniła do mnie wczoraj wieczorem i powiedziała, że musimy poważnie pogadać, przyznałem jej rację i takim oto sposobem stoi w moich drzwiach. Przesunąłem się
i zrobiłem jej miejsce, aby mogła przejść. Zamknąłem drzwi i poszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.Wszystkie przygotowania diabli wzięli...język miałem jak kołek, a ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. jednym słowem bałem się...tak ja Michał Kubiak bałem się tej rozmowy...Za to Monika wręcz przeciwnie. Była opanowana, spokojna i co najdziwniejsze, nie wyglądała na dziewczynę, która cierpi bo jej chłopak ją zdradził.Nie wiedziałem jak mam się zachować na szczęście inicjatywę przejęła Monika i to ona pierwsza zaczęła rozmowę, która wyrwała mnie z mojego świata myśli...
-No więc tak...-zaczęła zbierając słowa do kupy.-myślę, że to nie ma sensu...nasza przyszłość od początku była przesądzona..ty tu, ja tam...A do tego fakt, że mnie zdradziłeś...wiesz jakoś nie robi na nie wrażenia...
Ja też święta nie byłam...Różne rzeczy się zdarzały...Już kilka dni temu miałam to skończyć, ale jakoś się to wszystko odwlekało, ale ty mi w tym pomogłeś i wiesz co?? Dziękuje ci za to...- To co powiedziała zatkało mnie. Myślałem, że ta rozmowa potoczy się zupełnie innymi torami ale jak widać życie lubi zaskakiwać...
-Czyli mam rozumieć, że się nie gniewasz, że już wszystko w porządku i każde może iść w swoja stronę...-powiedziałem niepewnie.
-No na to wygląda...-powiedział kiwając głową
-Łał nie wiedziałem, że tak łatwo pójdzie...-mruknąłem ale  usłyszała to
-No ze mną poszło ci łatwo, ale z tą dziewczyną jak ona się nazywa?-zapytała
-Alicja...-bąknąłem
-No właśnie z nią ci tak łatwo nie pójdzie. Zraniłeś ją i to bardzo i nie wiem czy będzie w stanie ci to wybaczyć. Nawet sobie nie zdajesz sprawy w jakiej rozsypce była...-powiedziała podnosząc się z kanapy- powodzenia..-poklepała mnie po ramieniu i wyszła z mieszkania.
Ja natomiast zabrałem kurtkę i czym prędzej ruszyłem naprawiać swoje błędy, a najlepiej naprawiać wszystko od podstaw.Dlatego udałem się do mieszkania Zbyszka...Kiedy już byłem na miejscu zawahałem się...nie byłem pewny czy zapukać czy nie, a zresztą ja ostatnio nie jestem pewny niczego, więc raz się żyje...
Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłem w nich Zbyszka, ale nie był specjalnie zadowolony z mojego widoku
-Czego chcesz?-zapytał oschłym głosem
-...pogadać..-powiedziałem niepewnie
-Teraz ci się na gadanie zebrało?-podniósł głos
-Daj mi to wszystko stary wytłumaczyć...-poprosiłem
Po chwili milczenia zgodził się i wpuścił do mieszkania
Zaczęła się poważna rozmowa...Z początku szlo nam opornie ale z czasem wszystko sobie wyjaśniliśmy
no i wygląda na to, że pogodziliśmy się.
-Co teraz zamierzasz?-zapytał
-Nie wiem..-powiedziałem i ukryłem twarz w rękach.Ja na prawdę nie mam pojęcia co robić
-A co chciałbyś zrobić?-dopytywał
-Chciałbym odnaleźć Alicję...tylko nie mam pojęcia jak...wyjechała nie wiem gdzie jest...-powiedziałem zrezygnowany i spojrzałem na Zibiego...on coś wiedział-Ty coś wiesz...-Powiedziałem
-Michał to nie ma żadnego znaczenia, bo obiecałem, że nic nie powiem...-tłumaczył się
-Zbyszek...-próbowałem wywołać w nim wyrzuty sumienia-...ja ją muszę znaleźć...ja nie umiem bez niej żyć...ja..ja..ja ją kocham!-powiedziałem ze łzami w oczach-ja jej nie mogę stracić, to jest najważniejsza osoba w moim życiu, nikt nie był tak ważny...
-Nikt nie był dla ciebie tak ważny a jednak ją skrzywdziłeś.-prychnął
-Ja..-przerwał mi
-...nie chciałem, żeby tak wyszło. Ale wyszło! I jedyną rzeczą jaką możesz teraz zrobić to o nią zawalczyć... Ale ja ci w tym nie pomogę...-powiedział-przykro mi stary...
-Rozumiem -powiedziałem-to ja już pójdę-wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia
-Misiek...-zaczął Zbyszek-nie poddawaj się...-klepnął mnie po ramieniu, kiwnąłem głową i wyszedłem kierując się do swojego mieszkania.
A więc muszę sobie radzić sam i nie mam zamiaru się tak łatwo poddać, co to to nie! My Kubiakowie nigdy się nie poddajemy walczymy zawsze do końca.


~~~*~~~
Witam misiaczki :D Jak już zdążyłyście zauważyć rozdział zdecydowanie dłuższy niż poprzedni ale jakościowo...to pozostawiam do waszej oceny, gdyż mi za bardzo nie przypadł do gustu no ale cóz ...
Liczę na waszą szczerą ocenę i przypominam o polubieniu stronKI :d Jedno serce, jedno bicie gra w siatkówkę moje życie oraz zapraszam na rozdział tutaj oraz tutaj miłego czytania :D Buziaki Yśka :**
Nie wiecie kiedy będą w sprzedaży bilety na Ligę Światową???



niedziela, 22 grudnia 2013

Dwadzieścia dziewięć - To nie tak miało wyglądać...





" To nie takie jednak proste spojrzeć, 
gdy się spojrzeniem dotyka bólu."





To nie tak miało wyglądać... Skrzywdziłem ją. Ona na to nie zasługiwała...To miało byc całkowicie inaczej. Ja nie chciałem lecieć na dwa fronty.Co to to nie. Ja po prostu się pogubiłem...pogubiłem w swoich uczuciach...Kiedy patrzyłem na te zakochane pary czułem się zazdrosny...kiedy widziałem jaki Zibi jest szczęśliwy z Olszewską cieszyłem się jego szczęściem ale  w głębi duszy czułem, 
że brakuje mi tej drugiej połówki...brakuje mi tej drobnej osóbki, którą mógłbym przytulać,
całować po prostu mieć przy sobie.
Tak cholernie czułem się zazdrosny, że w końcu zacząłem odtrącać wszystkie dziewczyny. 
Co prawda miałem Monikę ale czułem, że to nie jest ta jedyna, jeszcze fakt, że mieszkała na drugim końcu polski nie ułatwiał nam zadania. Stopniowo zaczęliśmy się od siebie oddalać do tego stopnia,
że Zibi pomyślał, że ze sobą zerwaliśmy, a ja nie miałem zamiaru wyprowadzać go z błędu.
Takim oto sposobem pozbyłem się niewygodnych pytań z jego strony.
Ale pozostał jeden problem...musiałem powiedzieć Moni, że nic z tego nie wyjdzie ale nie miałem odwagi, ani ochoty, a co najważniejsze czasu.
 Przecież zaczął się sezon przedtem zgrupowanie i tak po prostu z dnia na dzień ta rozmowa się odwlekała. 
Z dnia na dzień także nasze relacje ochładzały się. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać godzinami, potem zaczęliśmy wymieniać coraz mniej sms-ów, aż w końcu nasz kontakt ograniczył się do jednej rozmowy tygodniowo. 
Dlatego Zbyszek nic się nie domyślał. I mogłem robić co chciałem. Chodziłem na imprezy, przyprowadzałem co noc inną laskę... a co było w tym wszystkim najlepsze to to, że nie miałem wyrzutów sumienia. O czym nie mogę powiedzieć teraz.
Kiedyś, a teraz bardzo się różni. Wtedy nie chodziło o osobę, na której mi zależy. Mam cholerne wyrzuty sumienia, że ją tak zraniłem, czuje się jak ostatni palant... Zawsze muszę coś spierdolić. Nie zawsze chodzi o coś ważnego...ale czasami bywa tak, że krzywdzę osoby, które kocham...
Dlaczego musiałem uświadomić to sobie dopiero teraz? Kiedy nie wiem gdzie ona jest? Kiedy wiem, że ona mnie kocha, a ja nie mogę powiedzieć jej tego samego, bo spakowała walizki i wyjechała nie wiadomo gdzie.
Czemu ta mała istota musiała mi tak namieszać w głowie??? Czemu nie powiedziałem jej, że ją kocham?
Tylko zaproponowałem jej ten pieprzony układ? Jestem debilem! Muszę ją odnaleźć, choćbym miał stanąć na głowie to ją znajdę! 

~~~*~~~
Co jest ??? Czyta to ktoś??
zastanawiałam się czy dodać dzisiaj rozdział jeżeli do wtorku do 12 nie będzie minimum 
7 komów kolejny rozdział pokaże się dopiero w nowym roku :/